Na początek szybkie i krótkie wyjaśnienie do tytułowego pytania – nie mam na myśli lombardu, ale stopę kredytu lombardowego, którą w rozmowach fachowych zastępuje się skrótem „lombard”. A kontekstem do tak zadanego pytania jest aktualnie toczący się proces legislacyjny, który ma doprowadzić do modyfikacji Kodeksu cywilnego w kontekście ustanowienia maksymalnego poziomu odsetek za czas opóźnienia w spłacie w wysokości sześciokrotności stopy kredytu lombardowego.
Temat przydatności posługiwania się „lombardem” do celów innych niż wynika to z funkcji instrumentu polityki monetarnej powraca za sprawą najnowszej propozycji Ministerstwa Finansów dotyczącej regulacji rynku kredytu konsumenckiego. Niżej podpisany od początku wprowadzenia stopy lombardowej jako parametru określającego „mnożną” w formule wyliczania maksymalnych odsetek z uporem podkreślał, że jest to błędem merytorycznym. I nawet próbując zrozumieć okoliczności towarzyszące wprowadzeniu pierwszej regulacji maksymalnych odsetek i w pełni doceniając pragmatyczny wybór najwyższych spośród stóp banku centralnego nadal twierdzę, że jest to zły wybór. Powód najważniejszy i przesądzający o racji – stopy rynkowe odzwierciedlają sytuację na rynku, natomiast stopy banku centralnego służą realizacji celów polityki monetarnej, a nie biznesowych celów podmiotów rynkowych. Polityka monetarna banków centralnych – poza FED w USA – ma na uwadze cele inflacyjne i na obszarze Unii Europejskiej innego celu nie ma.
Przypomnijmy, że stopa kredytu lombardowego określa najwyższy poziom oprocentowania kredytów udzielanych przez bank centralny bankom komercyjnym pod zastaw papierów wartościowych. Cena pieniądza na rynku międzybankowym może być wyższa od stopy kredytu lombardowego, ale zdarza się to bardzo rzadko i w momencie, gdy banki gwałtownie potrzebują pieniędzy. I jest bardzo złym sygnałem dla banku centralnego, bowiem oznacza to dla pojedynczego banku zamknięcie dostępu do źródeł międzybankowych, a jeśli dotyczy całego rynku to bardzo źle…. źródła płynności wyschły.
Jak łatwo zauważyć, stopa kredytu lombardowego nie jest zmienną rynkową, ale instrumentem polityki Narodowego Banku Polskiego. Zmiany wysokości wynikają z założeń polityki monetarnej i mają zastosowanie w relacji bank komercyjny – bank centralny. Oczywiście, jeśli dochodzi do takich transakcji to mają one miejsce na rynku hurtowym. Ponadto fakt, że konkretny bank komercyjny korzysta z takiej formy zasilenia płynnością może oznaczać brak dostępu do rynku międzybankowego. Innymi słowy, w ocenie rynku jego jakość kredytowa jest bardzo wątpliwa. I właśnie dlatego ryzyko kredytowe zabezpieczają zastawione w banku centralnym papiery wartościowe. Bank centralny pełni tu rolę tzw. kredytodawcy ostatniej szansy i stąd w transakcjach z bankami komercyjnymi zabezpiecza się, przyjmując najwyższej płynności i najniższego ryzyka papiery wartościowe (obligacje, bony skarbowe).
Reasumując, nie jest problemem w ustalaniu maksymalnych odsetek sam mnożnik, ale przyjęcie za podstawę parametru, którego związek z rynkiem kredytów detalicznych (i korporacyjnych) jest bardzo odległy.
Co istotne, autorzy projektu regulacji wydają się mieć co najmniej podobne zdanie, a już na pewno wątpliwości co do przydatności stopy lombardowej. Jak bowiem piszą: „(…)podnieść trzeba, że wykorzystywany jako parametr rynku hurtowego mnożnik w postaci stopy lombardowej nie może być adekwatnym instrumentem dla określenia limitu akceptowanego ryzyka na rynku kredytu detalicznego”. Sic! Nic dodać nic ująć a jednak….brniemy dalej w kwestionowanym kierunku. A przecież Ministerstwo Finansów w propozycji nowej regulacji – której wprowadzenie pociągnie za sobą zmiany w kodeksie cywilnym – mogło pójść o przysłowiowy krok dalej, wyjść z zaklętego kręgu polityki i politycznych zaklęć i powiązać poziom maksymalnych odsetek i odsetek za opóźnienie z rynkiem, a nie polityka monetarną. Gwoli prawdy trzeba przyznać, że w porównaniu do innych, wcześniejszych projektów postęp jak zauważalny. Przyznaje się przecież, że parametr rynku hurtowego jest dysfunkcjonalny wobec detalicznego i równocześnie uznaje się, że czym innym są odsetki za opóźnienie. „ (…)odsetki kapitałowe stanowią wynagrodzenie za korzystanie z kapitału(…), odsetki za opóźnienie pełnią funkcję odszkodowawczą, a także motywującą do spłaty zobowiązania”.
W przypadku omawianej regulacji mamy do czynienia z określeniem limitu nie tylko do odsetek kapitałowych, ale również w odniesieniu do odsetek odszkodowawczych, obejmując nimi również koszty windykacji. Propozycja Ministerstwa Finansów zakłada, że maksymalne dopuszczalne prawem odsetki za opóźnienia w spłacie będą 6 krotnością stopy lombardowej. Wprawdzie jest to krok naprzód w porównaniu do znanych nam propozycji, to jednak taka propozycja ma – obok już wskazanych wad metodologicznych – zbyt duży związek z polityką. I to nie tylko monetarną NBP. Dopuszczenie do sytuacji, gdy ustawodawca może „żonglować” wielokrotnością parametru nierynkowego powoduje brak stabilności, a co za tym idzie planowanie biznesu…w imieniu lub zamiast biznesu. Pomijając tak oczywiste fakty jak te, że w okresie spowolnienia gospodarczego całkowicie rozmijają się wektory ustalania wysokości stopy lombardowej i jakość portfeli kredytowych, a co za tym idzie rozmiar kosztów windykacji. To silnie uzasadnia wprost konieczność wyłączenia spod tego limitu opłat z tytułu zaległości w spłacie kredytu (a więc kosztów działań windykacyjnych).
Dlatego proponuję, aby to nie Ministerstwo Finansów ustalało wysokość maksymalnych odsetek (ustalanie „mnożnika” czyli wielokrotności) ani pośrednio NBP (przez wysokość stopy lombardowej). Rozważyć należałoby formułę funkcjonowania niezależnej od bieżącej politycznej sytuacji instytucji, która jest w stanie wyznaczyć wielkości rynkowe do ustalania limitu. Może to być ta instytucja, która będzie prowadziła rejestr dla sektora instytucji pożyczkowych i jest w stanie co najmniej w okresach, w jakich ustalony jest obowiązek informacyjny dla nadzorowanych podmiotów, dostarczać dane o cenach rynkowych oferowanych produktów kredytowych. A to już jest prosta droga do tego, by podobnie jak to się dzieje w Niemczech (choć tam na drodze sądowej), wyznaczać cenę akceptowaną z punktu widzenia ochrony praw konsumenta, rozumianą jako dwukrotność ceny przeciętnej w danym regionie. To mogłaby być instytucja, która mogłaby być nazwaną np. Radą Rynku Kredytowego i Pożyczkowego, czy choćby mogłaby być to działająca już przy Ministerstwie Finansów Rada Rozwoju Rynku Finansowego. W polskich warunkach w jej skład wchodzić winni, dla uniknięcia ryzyka pochłonięcia przez politykę dobrych intencji, przedstawiciele instytucji reprezentujących podmioty rynku kredytowego i pożyczkowego. Dodatkowo skład takiej Rady mógłby zostać uzupełniony o uznane autorytety rynkowe (może wzorem Forbes byli prezesi banków i innych instytucji finansowych) oraz reprezentantów interesów konsumentów. Na koniec, przecież organem powołującym członków takiej Rady mogłaby być KNF i Ministerstwo Finansów, jeśli nadal chce zajmować się regulacją rynku pożyczkowego…
Przegląd obowiązujących na obszarze Unii Europejskiej regulacji narodowych wskazuje, że praktycznie wszędzie tam, gdzie prawodawca zdecydował się na regulacje wysokości odsetek podstawą jest parametr pochodzący bezpośrednio z rynku kredytów detalicznych. Najczęściej stosuje się przeciętne oprocentowanie, czyli cena a nie przeciętne koszty, jak zdaje się przyjmować Ministerstwo Finansów w swoich założeniach do regulacji, i to z uwzględnieniem okresu na jaki kredyty są zaciągane.
Polska jest aktualnie nadal jedynym krajem w Unii, gdzie podstawą określenia maksymalnych stóp jest parametr nie pochodzący z rynku . W krajach UE, tam gdzie obowiązują prawne limity na maksymalne stopy procentowe, są ustalane w oparciu o średnie stopy dla rynku kredytowego określonego produktu. Uwzględnia się zatem realia rynkowe. Do tych średnich stóp stosuje się mnożniki lub dodaje się określoną wielkość tak, aby limit stopy spełniał swoją funkcje. Dzięki takiemu rozwiązaniu zachowana zostaje relacja ze zmianami rynkowymi, a limit odsetek uwzględnia sytuację na rynku kredytowym – konkurencję , zmiany w akceptowanym ryzyku kredytowym.
I na koniec jeszcze jedna konstatacja. Zwróćmy uwagę, że firmy pożyczkowe nie mają dostępu do rynku międzybankowego. Zatem koszty pozyskania kapitału są wyższe. Ponadto firmy te operują na rynku niskich kwotowo pożyczek i dużej częstotliwości korzystania. Stąd tak ważnym elementem są opłaty i odsetki odszkodowawcze, które powinny być kształtowane w oparciu o wielkości rynkowe.
Biorąc zatem pod uwagę zarówno praktykę międzynarodową oraz ułomność metodologiczną koncepcji oparcia wysokości odsetek kapitałowych i aktualnie w założeniach również odsetek za opóźnianie (w tym opłat z tytułu zaległości w spłacie kredytu) o stopę kredytu lombardowego, proponujemy aby zaniechać stosowania tej stopy dla regulacji rynku pożyczek. Jesteśmy zdania, że rozwiązaniem właściwym merytorycznie i metodologicznie jest przyjęcie średnich stóp rynkowych i ustalenie, wypracowanie mechanizmu ich badania i prezentacji, czy to poprzez organ prowadzący rejestr dla sektora instytucji pożyczkowych lub rozważenie powołania Rady Rynku Kredytowego i Pożyczkowego. Zrealizowanie tej rekomendacji wykluczy merytoryczne wątpliwości, jakie dziś się rodzą w procesie legislacyjnym regulacji maksymalnych odsetek: jakie jest uzasadnienie dla odmiennej logiki proponowanej, trzeciej wersji założeń w tej samej sprawie w stosunku do dwóch poprzednich, jakie są argumenty uzasadniające taki, a nie inny poziom limitu, jakie będą jego skutki.
Proces legislacyjny jest jeszcze na względnie wczesnym etapie i nadal można naprawić błąd grzechu pierworodnego w postaci przyjętej w roku 2005 formuły limitu maksymalnych odsetek, dlatego taką propozycję poddaję pod dyskusję.
***
Dr Mirosław A. Bieszki, Doradca ds. Ekonomicznych, Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce
Mirosław Bieszki, Absolwent Uniwersytetu Gdańskiego; w 1986 stażysta w Komisji Europejskiej; w 1987 otrzymał stypendium badawcze Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej; swoją karierę bankowości rozwijał w Bank Austria Creditanstalt; później prezes GMAC Polska S.A. oraz prezes Santander Consumer Bank; dziś niezależny konsultant; publikował komentarze dla www.obserwatorfinansowy.pl (NBP), przygotowywał ekspertyzy dla Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, publikował komentarze w Forbes oraz jako ekspert komentował w CNBC Business; Doradca Ekonomiczny KPF.