Wygrana kredytobiorców czy niedźwiedzia przysługa trybunału konstytucyjnego?

Wygrana kredytobiorców czy niedźwiedzia przysługa trybunału konstytucyjnego?

dr Mirosław A. Bieszki
Doradca ds. Ekonomicznych KPF

Publikacja wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie bankowego tytułu egzekucyjnego uruchomiła lawinę komentarzy, sugerujących zwycięstwo po stronie kredytobiorców. Oto bowiem TK stwierdził, że BTE narusza konstytucyjną zasadę równości stron. Innymi słowy, bank jako wierzyciel uzyskiwał przewagę nad niewywiązującym się ze swoich zobowiązań dłużnikiem. Z pełną premedytacją piszę o niesolidnym kredytobiorcy, ponieważ warunkiem wystawienia BTE jest niespełnianie warunków umowy kredytowej w sposób powtarzalny. Zwłoka w spłacie rat kredytu pojawiająca się sporadycznie nie stanowi dla racjonalnie działającego banku przesłanki do wypowiedzenia umowy kredytu. Tak jak istnieje segmentacja klientów po stronie sprzedaży, również aktywni klienci kredytowi są segmentowani.

Istnieje zatem segment klientów, spłacających regularnie, płacących z opóźnieniem ale nie stanowiącym zagrożenia dla wywiązania się z umowy kredytowej (slow payers) wymagający jednak przypominania o dyscyplinie spłaty; płacący z trudnościami, ale ze zdolnością do powrotu do harmonogramu spłat. Wreszcie grupa, która utraciła na trwałe zdolność do spłaty oraz i ci, którzy nigdy nie zamierzali spłacić, czyli wyłudzenia.

Aby pożyczać pieniądze z zyskiem, dobra polityka kredytowa musi skutecznie eliminować dwie ostatnie z wymienionych wyżej grup dłużników. Naiwnością jest sądzić, że bank może działać nie ponosząc strat kredytowych (niespłacalne kredyty). I tu należy koniecznie dodać element czasu. Nie bez przyczyny powstało powiedzenie „time is money”, bo gdzie jak nie w bankowości najpełniej oddaje podstawowy jego sens. BTE dając bankom możliwość przekazywania wierzytelności do egzekucji z pominięciem postepowania rozpoznawczego przez sądy, pozwalał skrócić czas. Uzasadnieniem dla uprzywilejowania banków w porównaniu z pozostałymi wierzycielami jest status instytucji zaufania publicznego, wynikający z funkcji „strażnika” środków powierzonych w formie depozytów. Być może właśnie dla tej przyczyny TK zakwestionował dwa przepisy i nie uchylił całego BTE. W tym kontekście dobrze jest zwrócić uwagę na dwa stwierdzenia sędziów którzy opowiedzieli się za naruszeniem konstytucyjnej zasady równości – „wyeliminowanie BTE nie grozi katastrofą dla banków” i odroczenie wejście w życie wyroku odroczono, by „zapobiec chaosowi w obrocie bankowym”. Co do pierwszego ze stwierdzeń – pełna zgoda, co do drugiego – czas pokaże, jakie skutki będzie miało kierowanie się przez sądy wyrokiem TK.

Banki działają w bardzo restrykcyjnych warunkach regulacyjnych właśnie ze względu na interes ochrony depozytów. Po to istnieją zasady tworzenia rezerw na złe kredyty pochodzące nie od banku, ale od nadzoru. Wobec faktu, że rezerwa na złe kredyty jest kosztem, banki muszą skutecznie zarządzać złymi długami – odzyskiwać lub sprzedawać. Tu dochodzimy do drażliwej kwestii zabezpieczeń. Stara zasada bankowa głosi, że najlepszym zabezpieczeniem kredytu jest wysokie morale dłużnika. Zabezpieczenie ma dodatkowo motywować do spłaty tak, aby dłużnik miał do stracenia więcej niż tylko kredyt bankowy. Wysokość i jakość zabezpieczenia wpływa również na wysokość rezerw, bowiem te pomniejsza się o wartość zabezpieczeń. Dlaczego o tym piszemy w kontekście wyroku TK w sprawie konstytucyjności BTE? Ze względu na sposób uzasadnienia wyroku oraz jego skutki dla kredytobiorców.

We wrzawie o sukcesie jakim jest wyrok TK o niekonstytucyjności BTE ginie racjonalna argumentacja. W tym miejscu przytacza się ostatnie przykłady niesłusznych egzekucji komorniczych, a więc skrajności. Powstaje zatem uzasadnione pytanie: jaka jest relacja między prawidłowym wykorzystaniem przywileju wynikającego z możliwości przejścia do egzekucji z pominięciem rozpoznania a skrajnymi nieprawidłowościami? Warto w tym miejscu streścić zdanie odrębne Prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego. Zdaniem Prezesa, nie ma formalnego powodu do orzeczenia naruszenia zasady równości, bowiem wypłacenie kredytu przez bank jest spełnieniem umowy natomiast gdy dłużnik z umowy się nie wywiązuje sam narusza tę zasadę.
„Bank i jego dłużnik nie są podmiotami podobnymi”.

Rację ma sędzia sprawozdawca Teresa Liszcz wskazując na to, że banki mają inne instrumenty dochodzenia swoich słusznych umownie roszczeń. Ale jak rozumiem, intencją sędziów TK jest ustawienie banków w normalnej kolejce sądowej co znacznie wydłuży okres wyegzekwowania niespłaconego kredytu. A tymczasem odsetki te normalne i karne będą narastać, podobnie jak i same koszty postepowania egzekucyjnego które na koniec obciążą dłużnika. Do czasu ich wyegzekwowania koszty będzie ponosił wierzyciel. Kalkulując cenę kredytu banki będą musiały wręcz wziąć pod uwagę nie dający się określić termin rozstrzygnięcia. Zgodnie z zasadami ostrożnościowymi będzie musiał tworzyć rezerwy na ryzyko prawne. A to oznacza znacznie wyższe niż dotychczas rezerwy kosztem zysku.

A ponieważ te nowe pozycje „zjadające zysk” trzeba czymś pokryć bak ma cała paletę do wykorzystania – od kredytów do opłat za prowadzenie rachunków, usługi płatnicze czy wreszcie oprocentowanie depozytów. Naiwna wiara, że presja konkurencyjna nie pozwoli na dociążenie wszystkich klientów nowymi pozycjami kosztowymi wynika chyba z nieuwzględnienia faktu że wszystkie banki będą w tej samej sytuacji braku BTE. Żadnemu z nich akcjonariusze nie pozwolą na ot tak sobie pozbycie się części zysku na skutek nowej regulacji prawnej. Kolejny aspekt tego wyroku jaki trzeba będzie uwzględnić w pragmatyce bankowej to wcześniej już dotknięte zasady tworzenia rezerw na złe kredyty i rolę jaką odgrywają zabezpieczenia. W sytuacji gdy nie daje się realistycznie ocenić czasu w którym należność zostanie odzyskana lub możliwa do spisania w straty banki będą „dobezpieczać” kredyty – wrócą zatem poręczenia majątkowe, przystępujący do długu kredytowego i zapomniani już „żyranci”. A to z kolei spowoduje, że klienci zamiast szukać poręczycieli poszukają łatwiejszego sposobu pożyczenia pieniędzy. Racjonalnie dojdą do w wniosku, że dobrą alternatywą dla banku jest firma pożyczkowa.

***

Dr Mirosław A. Bieszki, Doradca ds. Ekonomicznych, Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce
Mirosław Bieszki, Absolwent Uniwersytetu Gdańskiego; w 1986 stażysta w Komisji Europejskiej; w 1987 otrzymał stypendium badawcze Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej; swoją karierę bankowości rozwijał w Bank Austria Creditanstalt; później prezes GMAC Polska S.A. oraz prezes Santander Consumer Bank; dziś niezależny konsultant; publikował komentarze dla www.obserwatorfinansowy.pl (NBP), przygotowywał ekspertyzy dla Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, publikował komentarze w Forbes oraz jako ekspert komentował w CNBC Business; Doradca Ekonomiczny KPF.