W Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace nad rządowym projektem ustawy, zmieniającej przepisy regulujące instytucję przedawnienia. Planowana regulacja, znana na obecnym etapie wyłącznie z doniesień prasowych i komunikatów Ministerstwa, wywołuje dużo emocji w środowisku. Na czym polegać mają projektowane zmiany?
Najwięcej komentarzy wywołuje planowane wprowadzenie obowiązku badania przez sąd z urzędu, czy roszczenie, którego zasądzenia żąda wierzyciel, uległo przedawnieniu. Nie jest to pierwsza tego typu inicjatywa. W drugiej połowie 2015 roku pojawił się już bowiem projekt ustawy nowelizującej k.p.c. w tym zakresie. Przewidywał on, że warunkiem formalnym wniesienia pozwu bądź wniosku o wszczęcie egzekucji, byłoby wykazanie przez wierzyciela, że dochodzone roszczenie nie jest przedawnione, lub dłużnik zrzekł się stosownego zarzutu. Projekt ten został jednak wycofany z prac sejmowych.
Rozwiązanie, w którym to sąd z urzędu bada, czy roszczenie uległo przedawnieniu, obowiązywało w polskim prawie cywilnym do końca września 1990 roku. Do tego czasu, zgodnie z ówczesnym brzmieniem art. 117 k.c., sądy, państwowa komisja arbitrażowa i inne organy rozpoznające spory, badały i uwzględniały upływ terminu przedawnienia z urzędu. Jednocześnie przyznano sądom możliwość zasądzenia roszczenia mimo uznania, że roszczenie uległo przedawnieniu. Mogło to nastąpić, jeżeli termin przedawnienia nie przekraczał trzech lat, a opóźnienie w dochodzeniu roszczenia było usprawiedliwione wyjątkowymi okolicznościami i nie było nadmierne. Na mocy ustawy z dnia 28 lipca 1990 roku o zmianie ustawy Kodeks Cywilny, usunięto przepisy wprowadzające te zasady. Jak wskazywano w uzasadnieniu, spowodowane to było wzmocnieniem zasady kontradyktoryjności procesu cywilnego i autonomią procesową stron.
W obecnym projekcie powraca się do idei, by sąd badał z urzędu, czy roszczenie uległo przedawnieniu. Rozwiązanie to dotyczyć ma zarówno postępowań gospodarczych, jak i powszechnych. Jednocześnie projekt przewiduje skrócenie terminów przedawnienia. Zmniejszeniu, z 10 do 6 lat, ulegnie tzw. podstawowy termin przedawnienia. Bez zmian pozostanie on w przypadku roszczeń związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej oraz dotyczących świadczeń okresowych. Zmianie ulegnie także termin przedawnienia roszczeń stwierdzonych prawomocnym wyrokiem lub ugodą sądową. Do tej pory wynosi on 10 lat, od dnia uprawomocnienia się orzeczenia. Zgodnie z projektem okres ten zostanie skrócony do 3 lat. Jak wskazują twórcy projektu, to wystarczający okres dla wierzyciela, aby podjął czynności zmierzające do egzekucji roszczenia. Po tym czasie należy przyjąć, że nie jest zainteresowany realizacją roszczenia.
W projekcie postanowiono także zmienić zasady dotyczące ponownego rozpoczęcia biegu terminu przedawnienia. Aktualnie, w przypadku uznania roszczenia przez dłużnika, wszczęcia mediacji pomiędzy stronami albo podjęcia przed sądem przez wierzyciela dodatkowych czynności (jak np. złożenia wniosku o zabezpieczenie roszczenia czy zawezwania do próby ugodowej), bieg terminu przedawnienia rozpoczyna się od nowa. Rozwiązanie to utrzymano w przypadku dwóch z powyższych zdarzeń, to jest uznania roszczenia przez dłużnika oraz wszczęcia mediacji. W przypadku natomiast podjęcia dodatkowych czynności przez wierzyciela, termin przedawnienia nie biegłby od nowa, a ulegał zawieszeniu do czasu zakończenia sprawy. Nie będzie mógł się jednak zakończyć wcześniej niż pół roku po uprawomocnieniu się postępowania.
Zmiany dotyczyć mają także sposobu ustalenia terminu rozpoczęcia i zakończenia biegu przedawnienia. Jak wskazują twórcy, dotychczasowe rozwiązania, wiążące początek jego terminu z wymagalnością roszczenia, nie są jasne i precyzyjne. Planowane zmiany nie przyczynią się jednak do uproszczenia i przejrzystości prawa. Przewiduje się, że początkiem biegu przedawnienia będzie dzień, w którym wierzyciel dowiedział się o roszczeniu i osobie zobowiązanej. Z jednej strony rozwiązanie to może być niekiedy korzystne dla powoda (np. w przypadku dochodzenia roszczeń od następców prawnych dłużnika), z drugiej jednak strony powodować będzie często konieczność przeprowadzenia skomplikowanego postępowania dowodowego. Obejmować ono będzie badanie stanu wiedzy wierzyciela, co może okazać się skomplikowane i nie zawsze jednoznaczne. Pozytywnie, jako upraszczające postępowanie, ocenić należy założenie, że koniec biegu przedawnienia upływać będzie w ostatnim dniu roku kalendarzowego, w którym upływa termin.
Projektowane rozwiązania, w zakresie skrócenia terminów przedawnienia roszczeń, ocenić należy pozytywnie. Przyczynią się one bowiem do zdyscyplinowania wierzycieli do szybszego podejmowania działań w celu wyegzekwowania należności od dłużnika.
Negatywnie ocenić należy natomiast zmiany dotyczące badania przez sąd z urzędu przedawnienia. Wbrew twierdzeniom Ministerstwa Sprawiedliwości, świadomość prawna dłużników rośnie z roku na rok, a wiedza o możliwości podniesienia zarzutu przedawnienia jest powszechna. Ponadto proponowane zmiany stoją w sprzeczności z fundamentalną zasadą kontradyktoryjności procesu cywilnego oraz bezstronności sądu. Sąd zamiast obiektywnej oceny przedłożonych przez strony twierdzeń i dowodów, zobowiązany będzie do badania okoliczności, uzasadniających oddalenie powództwa z uwagi na przedawnienie, zastępując w tym zakresie pozwanego.
Czytając komunikaty prasowe Ministerstwa Sprawiedliwości oraz bazując na wypowiedziach udzielanych przez twórców projektu dojść można do przekonania, że rzeczywistym celem projektu jest chęć ograniczenia działalności podmiotów zajmujących się obrotem wierzytelnościami. Chociaż żadne z zapowiadanych rozwiązań nie przewiduje tego wprost, to projektowane zmiany zmierzają właśnie w tym kierunku. Ministerstwo zwraca bowiem uwagę na to, że część firm skupujących wierzytelności ma siedzibę poza granicami kraju. Jak wskazuje jeden z twórców projektu, „nie może być tak, że częstokroć żeruje się na ludzkiej krzywdzie, a w dodatku nie płaci się niemal żadnych podatków mimo osiągania wysokich dochodów. Ukrócimy takie praktyki”.
Nie znajduje żadnego uzasadnienia tak krytyczne stanowisko, nastawione na dyskryminację podmiotów zajmujących się obrotem wierzytelnościami. W obecnej sytuacji gospodarczej podmiotami, które najczęściej nabywają wierzytelności od wierzycieli masowych tj. banków, firm telekomunikacyjnych, ubezpieczeniowych lub energetycznych są spółki notowane na giełdzie lub fundusze sekurytyzacyjne. Podmioty te podlegają ścisłemu nadzorowi, w tym ze strony Komisji Nadzoru Finansowego. Specjalizując się w zarządzaniu wierzytelnościami, są merytorycznie i organizacyjnie przygotowane do prowadzenia, nieraz wieloletnich, postępowań sądowych i egzekucyjnych, które dla wierzyciela pierwotnego są zbyt skomplikowane. Wierzyciele pierwotni rzadko kiedy dysponują zasobami, wiedzą i doświadczeniem, pozwalającymi na prowadzenie skutecznych postępowań windykacyjnych. Nie jest to przecież głównym przedmiotem ich działalności. W konsekwencji wierzyciele pierwotni wolą sprzedać „złe długi” i pozyskać dodatkowe środki na działalność podstawową niż samodzielnie prowadzić postępowania sądowe lub egzekucyjne. Z uwagi na powyższe, istnienie podmiotów wyspecjalizowanych w obrocie wierzytelnościami jest jak najbardziej konieczne i zasadne.
Zamiast podejmować próby ograniczania działalności podmiotów zajmujących się zarządzaniem wierzytelnościami, państwo powinno kształtować w społeczeństwie zasady odpowiedzialnego zaciągania zobowiązań i terminowego regulowania należności. Otrzymywanie terminowych płatności jest bowiem jednym z warunków sprawnego funkcjonowania przedsiębiorstw i całej gospodarki. Ustawodawca wydaje się problem ten dostrzegać, co widać w uzasadnieniu ustaw wchodzących w skład tzw. „Pakietu Morawieckiego”. Pozostaje mieć nadzieję, że uchwalone rozwiązania legislacyjne pozostaną wewnętrznie spójne i prowadzić będą do promowania postaw, dzięki którym długi będą terminowo regulowane. Wówczas nie będzie konieczności badania przez sąd z urzędu czy dochodzone wierzytelności uległy przedawnieniu.